piątek, 19 sierpnia 2016

Obowiązkowe tłumaczenia książek!

Znacie to uczucie, gdy widzicie świetną książkę na Instagramie, zagranicznym blogu czy gdziekolwiek indziej, a potem staracie się ją znaleźć, ale się okazuje, że nie jest wydana w Waszym języku?
Ja mam tak  często. Zdecydowanie za często.

Więc tak o to, powstała moja osobista lista książek, które muszą zostać przetłumaczone na język polski! 



,,Empire of storms"- Sarah J. Maas


Długa droga do tronu dopiero się zaczyna.
 Sojusze zostały złamane, przyjaciele utraceni, a ci, co posiadają magię odnajdują siebie.
Wokół królestw Erilei, wrogowie muszą stać się sojusznikami.
Aelin powstrzyma tych, których kocha, przed wpadnięciem w ciemne siły, gotowe do zniszczenia jej świata.
Podróż Aelin od zabójcy do królowej oczarowała miliony ludzi na całym świecie, a piąty tom pozostawi fanów bez tchu. Czy Aelin uda się utrzymać jej świat czy wszystko się rozpadnie?

Myślę, że nie jestem jedyną osobą czekającą na,,Empire of storms”. Jest to jedyna książka na mojej liście, co do której tłumaczenia jestem pewna. Najśmieszniejsze jest to, że premierę w Ameryce ma dopiero we wrześniu, a ja już czekam na polskie wydanie.


Co prawda, opis nie zdradza nam za wiele co do fabuły, no ale cóż… Liczę na wielkie starcie Aelin vs. Perrington. Mnóstwo magii, więcej Rowana, Doriana i innych bohaterów. Nie mogę się zwłaszcza doczekać, aż zobaczę w całej okazałości dwór Terrasensu. Ogólnie zapowiada się niezłe widowisko.

Na dodatek krążą pogłoski, że nie jest to ostatnia część ,,Szklanego Tronu”. Ma ponoć jeszcze dojść jedna lub dwie części. Sarah J. Maas zapowiedziała również, że niektóre postacie z ,,Zabójczyni” powrócą właśnie w tej części. Już nie mogę się doczekać!



,,This savage song"- Victoria Schwab



Nie ma czegoś takiego jak bezpieczeństwo w mieście wojny, mieście opanowanym przez potwory.

Kate Harker i August Flynn są dziedzicami podzielonego miasta—miasta, gdzie przemoc wychowała prawdziwe potwory. Wszytko czego Kate chce, to być tak bezwzględna jak jej ojciec, który daje wolność potworom i każe płacić ludziom za ochronę.
Wszytko czego August chce, to być człowiekiem z tak dobrym sercem jak jego ojciec, chce odgrywać większą rolę w chronieniu ludzi—ale August jest jednym z tych potworów. Jedynym, który potrafi ukraść duszę za pomocą jednego taktu muzyki.
Kiedy pojawia się szansa, by mieć na oku Kate, którą właśnie wykopano z szóstej szkoły z internatem, August ją wykorzystuje. Ale dziewczyna odkrywa jego sekret i po nieudanej próbie zabójstwa, muszą oni uciekać, by chronić własne życie.



O tej powieści jest naprawdę głośno za granicą. Mam wrażenie, że wszyscy ją pokochali. Opis książki brzmi świetnie i z pewnością zachęca. Potwory, kradnięcie dusz, niebezpieczeństwa- to całkowicie moje klimaty książkowe. Gwarantuję, że gdy tylko wyjdzie ona w Polsce od razu zabieram się do jej kupna. 


,,The Stars Never Rise" - Rachel Vincent


Szesnastoletnia Nina Kane powinna się martwić o swoją nieśmiertelną duszę, ale jest zbyt bardzo zajęta przetrwaniem. Ludzie z jej miasta zostali zdziesiątkowani przez pochłaniających dusze demonów, niestety dusz zaczyna brakować.
Opiekowanie się swoją młodszą siostrą Mellie, wspólne zdobywanie jedzenia i pieniędzy to wszystkie jej zmartwienia. We dwójkę tworzą rodzinę.
Kiedy Nina odkrywa, że Mellie ukrywa sekret, który może zagrozić jej życiu postanawia zrobić wszystko, by ją ochronić. W New Temperance  brutalny Kościół i jego armia egzorcystów w Czarnych Szatach traktuje grzechy jak zbrodnie. Grzech Mallie sprawia, że jest w poważnych tarapatach. 
By obie mogły się utrzymać przy życiu, Nina musi zaufać Finnowi, zbiegowi z głębokimi zielonymi oczami, który już raz uratował jej życie i który może być właśnie egzorcystą. Ale jaki egzorcysta nosi bluzę?
Poszukiwane przez Kościół i ścigane przez mroczne siły ,Nina wie, że same sobie nie poradzą. Potrzebuje Finn’a  i jego bandy, tak samo jak oni potrzebują jej.



Tutaj znajdziemy trochę już oklepany temat- przetrwanie, chronienie swojej rodziny, apokalipsa. Jednak to co sprawia, że książka wydaje się być wyjątkowa to, tematyka grzechów, egzorcystów i demonów. Powieść jest promowana jako idealna dla fanów Cassandry Clare. Mam szczerą nadzieję, że to nieprawda. Owszem, można tą powieść porównać do ,,Miasta Kości” , ale liczę na prawdziwie demoniczny klimat oraz na bohaterów z krwi i kości. Myślę, że ,,The Stars Never Rise” przyjęto, by w Polsce z przyjemnością i szybko, by zyskało na popularności. 


,,Nevernight"- Jay Kristoff

W świecie, w którym trzy słońca niemal nigdy nie zachodzą, niedoświadczona zabójczyni dołącza do szkoły asasynów, by wypełnić zemstę przeciwko mocom, które zniszczyły jej rodzinę.


Córka straconego zdrajcy, Mia Corvere, była ledwo w stanie uciec przed rebelią zapoczątkowaną przez jej ojca. Samotna i opuszczona ukrywa się w mieście zbudowanym z kości martwych bogów, ścigana przez Senat i dawnych przyjaciół ojca. Jednak jej dar rozmawiania z cieniami prowadzi ją do drzwi byłego zabójcy oraz przyszłości, o której nigdy nawet nie śniła.

Teraz Mia praktykuje w najbardziej zabójczej grupie asasynów w całej Republice – Czerwonym Kościele. Jeśli pokona swoich towarzyszów w konkursach stali, trucizny i sztuki subtelnej, dostanie się w szeregi Ostrzy Pani Pobłogosławionej Morderstwem oraz będzie krok bliżej do upragnionej zemsty. Jednak wśród korytarzy Kościoła czai się zabójca, a ją samą zaczynają ścigać krwawe sekrety przyszłości.

Czy będzie w stanie przetrwać inicjację, nie wspominając o zemście?


Okej, przyznaję, że brzmi to dosyć podobnie do ,,Szklanego Tronu”, jednak mimo wszystko z przyjemnością zabrałabym się za ,,Nevernight”.  Z opisu powieść wydaje się być trochę mroczna i brutalna, ale to właściwie same plusy. Kryję również wielką nadzieję, że główna bohaterka będzie jedną z tych żądnych krwi. Sama wyznaję zasadę, że charakterne postacie to podstawa w książkach. Tak czy owak, czekam, czekam i jeszcze raz czekam!






Więc tak o to, prezentują się pierwsze cztery książki do przetłumaczenia. Jest ich, jednak o wiele więcej. W najbliższym czasie możecie się spodziewać drugiej części obowiązkowych tłumaczeń ;)






środa, 17 sierpnia 2016

,,Królowa cieni" Sarah J. Maas

Celaena Sardothien do tej pory traciła wszystkich, których kochała. Zamordowano jej rodziców, jej ukochany, Sam, także zginął w męczarniach. Jej przyjaciółka, Nehemia, poświęciła życie, by Celaena mogła odkryć swoje dziedzictwo i pójść za przeznaczeniem… Ale dość tego. Teraz, gdy okiełznała już swoją moc, nadszedł czas na zemstę. Dziewczyna znana do tej pory jako Zabójczyni Adarlanu zniknęła – narodziła się Aelin Ogniste Serce, królowa podbitego przez Adarlan Terrassenu.
Nadszedł czas walki o wszystko, co ważne. Aelin wraca do Adarlanu, by zemścić się na tych, którzy skrzywdzili jej bliskich, odzyskać tron i stanąć twarzą w twarz z cieniami przeszłości. A przede wszystkim po to, by chronić tych, którzy jej pozostali.
Przed nią zadanie prawie niemożliwe do wykonania. Jej przeciwnicy mają po swojej stronie mroczne siły, a Aelin w Adarlanie pozbawiona jest swojej magii, która pozwala jej władać ogniem. Może jednak liczyć na swoich towarzyszy – kuzyna Aediona, Chaola, Lysandrę i przede wszystkim na Rowana. Rowana – walecznego księcia-wojownika Fae, jej carranama, bratnią duszę – do którego zaczyna żywić coraz bardziej płomienne uczucia.



(Uprzedzam, że recenzja zawiera spoilery poprzednich części)

Królowa cieni- czyli mój osobisty rekord w szybkości czytania książek. Powiedzmy sobie szczerze, jeśli ktoś przeczytał ponad 800-stronicową powieść w półtora dnia, to to coś znaczy. Chyba nawet nie muszę pisać, jak dobrze się ją czyta. Chociaż przyznaję, że początek akcji jest troszkę rozwleczony, co nie znaczy oczywiście, że jest nudny.

Celaena przerodziła się w Aelin Ogniste Serce. Obawiałam się, że Sarah J. Maas zmieni ją nie do poznania i z dawnej Celaeny nie zostanie nic. Na szczęście jeśli chodzi o charakter, zmiana jest tak subtelna, że praktycznie nie zauważalna. Pomijam oczywiście jej nową ,,super power” i ogólnie magiczną stronę Fae. Mam wrażenie, że Aelin bardziej rozsądnie wybiera swoje ofiary, choć z początku nadal miewa swoje szaleńcze napady mordu. Tak więc nie martwcie się, Celaena to nadal chodząca śmierć na szpilkach! ;)

,, -Nie możesz nas po prostu wyrzucić! Co my teraz poczniemy? Gdzie się udamy?
-Słyszałam, że w piekle jest szczególnie ładnie o tej porze roku.”

Doszło również trochę nowych postaci, które są naprawdę dobrze wykreowane. Bardzo polubiłam Aediona- kuzyna Aelin, chociaż w pewnych momentach zaczął się robić trochę irytujący.

Oczywiście, nie to co Rowan. No właśnie. ROWAN.

,,Dzięki Tobie chce mi się żyć, Rowan - rzekła cicho - Nie przetrwać czy istnieć. Żyć.”

Nie zrozumcie mnie źle, uwielbiam Rowana i uważam, że jest świetną postacią, ale przeskok między ,,Dziedzictwem Ognia”, a ,,Królową Cieni” jest diametralny. O co chodzi? Jeśli czytaliście poprzednią część, na pewno pamiętacie jak bardzo nasze książątko nienawidziło Aelin. Potem ta go uwolniła, złożyli sobie przysięgę i już wszystko było cacy- nawet spali w jednym łóżku! Ale przepraszam bardzo, nie mogę sobie przypomnieć za cholerę, żeby Rowan Biały Cierń zachowywał się przy Aelin jak usłużny piesek albo mamusia. To nie jest złe zagranie ani wada Rowana. Po prostu byłam prawdziwie zaskoczona ich silną więzią.

,,-Dlaczego płaczesz?-spytał (…)
-Płaczę-Aelin pociągnęła nosem- bo śmierdzisz tak bardzo, że oczy mi łzawią.”

Koniec końców pora przejść do akcji! Świetnie poprowadzona, zaskakuje i mega wciąga. Bywały takie momenty, gdy chciałam nakrzyczeć na jakiegoś bohatera, coś w stylu ,,Dlaczego to zrobiłeś? Mózg ci odjęło?!”. I to wszystko po to, żeby na następnej stronie dowiedzieć się, że to wszystko był spisek i zarówna ja, jak i inni bohaterzy zostaliśmy wrobieni. Takich momentów jest całkiem sporo. Po skończeniu książki byłam tak rozentuzjazmowana ,że chciałam wszystkim paplać o niej, ale trudno mi było cokolwiek opowiedzieć o akcji, nie spoilerując jej. Tak samo mam właśnie teraz.

Przejdę więc do wątku, który mi się z początku nie podobał. Mówię tutaj o rozdziałach dotyczących wiedźm, czyli Manon, Elide, Asterin, Sorrel itd. Pierwsze zetknięcie z nimi nie było dla mnie radosne. Troszkę mordowałam te rozdziały, jednak im dalej, tym lepiej. Po kilkudziesięciu stronach wkręciłam się już w te klimaty i czytanie ich sprawiało mi przyjemność.

,,Jesteśmy dzikimi bestiami noszącymi ludzkie skóry.”

Ogólnie książka jest tak dobra, że mam ochotę zrobić petycję o umieszczenie jej na obowiązkowej liście lektur w szkołach. Sarah J. Maas moją królową! Jeśli drogi czytelniku jeszcze nie czytałeś tej książki, to radzę ci biegnąć do księgarni!

Tytuł: ,,Królowa Cieni”
Autor: Sarah J.  Maas
Wydawnictwo: Uroboros
Tom: 4
Liczba stron: 848

Pod spodem zamieszczam Wam kilka świetnych fanartów znalezionych w internecie:



wtorek, 9 sierpnia 2016

,,Naznaczeni" Jennifer Lynn Barnes

   Niewyjaśnione zagadki z przeszłości nie dają o sobie zapomnieć.
Siedemnastoletnia Cassie ma naturalną zdolność rozszyfrowywania ludzi. Na podstawie najdrobniejszych szczegółów potrafi ustalić, kim jesteś i czym się zajmujesz. Ale nigdy nie traktowała tej umiejętności poważnie – przynajmniej do czasu, gdy upomniało się o nią FBI. Biuro rozpoczęło tajny program, do którego wciąga wyjątkowych nastolatków, by przy ich pomocy zamknąć niechlubne sprawy z przeszłości, i potrzebuje pomocy Cassie. Dziewczyna przeprowadza się na drugi koniec kraju, żeby wziąć udział w szkoleniu razem z grupą rówieśników obdarzonych talentami równie niezwykłymi, jak jej własny. Ale nikt, kto bierze udział w programie Naznaczeni, nie jest tym, za kogo się podaje. Kiedy na ich drodze staje prawdziwy morderca – uwikłani w śmiertelną grę w kotka i myszkę – muszą wykorzystać wszystkie swoje zdolności, żeby ocaleć.




W tej książce poznajemy główną bohaterkę jako bardzo inteligentną osobę, która zmaga się z traumą. Matka Cassie została zamordowana, a przynajmniej tak wywnioskowano po ogromnej ilości krwi na miejscu zabójstwa. Główną bohaterkę po pięciu latach nadal nawiedzają makabryczne wspomnienia z tamtego dnia- zwłaszcza, że to ona jako pierwsza odkryła pokój zalany krwią.

Cassie jest postacią bardzo spostrzegawczą, można powiedzieć, że ma głowę na karku. Nie jest jakoś szczególnie charyzmatyczna, złożona czy wyjątkowa. Nie jest również irytującą, stereotypową główną bohaterką. Po prostu jest. W sumie nie miałabym zastrzeżeń co do tej postaci, gdyby nie pewne wręcz śmieszne sceny w tej książce z jej udziałem. A mowa tutaj o tzw. trójkącie miłosnym.

Z doświadczenia wiem, że większość czytelników nie przepada za tego typu wątkami miłosnymi. Jednak jeśli mam być szczera, to mi to kompletnie nie przeszkadza, o ile przysłowiowy trójkącik jest dobrze zrobiony. Jest to rzadkością, ale się zdarza. Powieść ta była by tysiąc razy lepsza, gdyby usunięto z niej wszelkie głupawo-nastolatkowe brednie miłosne. Relacji pomiędzy nią, Deanem i Michaelem nie mogę inaczej nazwać.

Autorka ewidentnie chciała zrobić z Deana kolesia pt. ,,Jestem taki tajemniczy… Tak bardzo inny od ciebie, a jednak taki sam…”. Moim skromny zdaniem to kompletny nie wypał. Znacznie bardziej od niego polubiłam Michaela, który mimo wszystko nie jest bohaterem na piątkę z plusem, ale miewa swoje przebłyski fajności.

Reszta bohaterów utrzymuje poziom głównej bohaterki. Nie są oni nijacy, choć autorka powinna ich doszlifować.
Doszlifować również powinna początek powieści. Bo tak oto, siedemnastoletnia Cassie przystępuje do (jak myśli jej ojciec) elitarnej szkoły w Waszyngtonie, zostawiając całą swoją rodzinkę, podczas gdy oni bez żadnych podejrzeń zgadzają się na wszystko. Troszkę to naciągane…

Ale koniec o minusach tej książki! 

Akcja powieści jest świetnie poprowadzona! Autorka igra z nami sprytnie przerzucając obciążenia na inne postacie. Do samego końca nie wiedziałam kim jest morderca! Naprawdę uważam, że jest to jeden z lepszych kryminałów młodzieżowych.

Na dodatek smaczku całej powieści dodają wstawki z punktu widzenia mordercy. Poznajemy jego myśli, plany i sposób patrzenia na świat. Jednak jest to tak umiejętnie zrobione, że nie jesteśmy w stanie stwierdzić czy to kobieta, czy mężczyzna.

,,Naznaczeni” Jennifer Lynn Barnes to książka na jeden wieczór, zwłaszcza, że czyta się ją z prędkością światła. Więc jeśli szukacie niezobowiązującej lektury, która dostarczy Wam frajdy, polecam serdecznie właśnie tę książkę. Z pewnością zamierzam ją kontynuować. ;)

Tytuł: ,,Naznaczeni"
Autor: Jennifer Lynn Barnes
Wydawnictwo: Pascal
Tom: 1
Liczba stron: 304


Co się działo z blogiem przez ostatni miesiąc?

Cześć wszystkim!

Przez ostatni miesiąc nie pojawiały się żadne posty. Jest mi z tego powodu bardzo przykro, jednak nie miałam możliwości pisać recenzji. Sami zresztą pewnie wiecie, jak to jest podczas wakacji. Na szczęście teraz już powróciłam i recenzje znowu będą dodawane regularnie. Więc gdyby ktoś się zastanawiał- nie, mój blog nie umarł! ;) 



niedziela, 3 lipca 2016

,,Heaven. Miasto elfów" Christoph Marzi

Londyn jest jego miastem. Ponad dachami brytyjskiej stolicy osiemnastoletni David znalazł swój drugi dom. Tylko tutaj czuje się wolny i może zapomnieć o swojej niechlubnej przeszłości.
Pewnej nocy na jednym z dachów spotyka dziwną i piękną dziewczynę. Ma na imię Heaven i błaga o pomoc. Twierdzi, że właśnie wycięto jej serce. Choć David nic z tego nie rozumie i nie dowierza słowom Heaven, postanawia jej pomóc. W szpitalu lekarz potwierdza, że Heaven naprawdę nie ma serca. W ten sposób rozpoczyna się ich wspólna niebezpieczna przygoda. Przeżyją tylko wtedy, gdy uda im się poznać tajemnicę Heaven. 








Pisząc tę recenzję, oddycham z ulgą, że mam tą powieść za sobą. Męczyłam się przy niej niemiłosiernie i głowa mnie bolała od ciężkiego stylu pisania autora. Chociaż tak właściwie, nie byłoby tak źle, gdyby pan Marzi nie bombardował nas bezsensownym wymienianiem tytułów piosenek, ulic, nazw wieżowców itp. Czytając ,,Heaven" miałam wrażenie, że mam do czynienia z jakąś powieścią dokumentalną na temat Londynu niż (jak głosi tył książki) powieścią z gatunku urban fantasy. Rozumiem, że autor czuje się silnie powiązany z muzyką, co można zresztą wywnioskować po posłowiu, ale bez przesady. 

Jeszcze gdyby było mało, autor postanawia nas torturować nudną jak flaki z olejem akcją. Przez większość książki David tylko jeździ metrem tam i z powrotem po Londynie, skacze po dachach, gapi się w niebo i ewentualnie (podkreślam EWENTUALNIE) siedzi w kafejkach internetowych. Tak wiem, masakra. 
Ogólnie ,,zwroty akcji" to jakiś kompletny niewypał, a tempo rozwoju akcji jest porównywalne do pełznięcia ślimaka po szkle. 

Sami bohaterzy to postacie bez twarzy. Bo jak inaczej można nazwać tak jednowymiarowego głównego bohatera?  Do tego dochodzi Heaven, która jest (jak wszyscy się w książce zarzekają) niesamowicie tajemnicza. Niestety w praktyce nie znajduje to oparcia. Cały czas tylko mdleje, krzyczy, płacze i ogólnie chodzi w kółko po pokoju. Zdecydowanie najśmieszniejszą postacią jest nasz ,,rozbójnik". Mowa tutaj o złym gościu, który jak to zły gość biega z nożem za głównymi bohaterami. Zapewne miał on wywoływać grozę w czytelnikach takimi tekstami jak: ,,Za to przekonasz się, jak ostry jest mój nóż", jednak jedyne co u mnie wywołał to napad śmiechu. 

,,A ponieważ wszystko, co trafia na ziemię, musi przybrać jakąś postać, tak i niebo, spadając na naszą małą planetę, przybrało postać kobiety"

Pomimo tego co tu napisałam, sam zamysł historii nie jest zły. Elfy, brakujący kawałek nieba, kometa, magiczne światy, dziewczyna ze skradzionym sercem. Gdyby pominąć całe zło wyrządzone książce, uznałabym, że jest całkiem urocza z tym trochę baśniowym klimatem. Moim zdaniem powieść wiele by zyskała, usuwając Davida z tej historii. Burzy on cały nastrój, który powieść mogła uzyskać. 

Reasumując- po zakończeniu ,,Miasta elfów" zastanawiałam się czy autor konsultował się z kimkolwiek w związku z tą powieścią i czy ona w ogóle została jakoś skontrolowana przez wydawnictwo. Stanowczo odradzam tej lektury wszystkim, no chyba, że ktoś jest masochistą. 

Tytuł: ,,Heaven. Miasto elfów"
Autor: Christoph Marzi
Wydawnictwo: Muza
Tom: 1
Liczba stron: 336

czwartek, 30 czerwca 2016

,,Silver. Pierwsza księga snów" Kerstin Gier




Liv zawsze przywiązywała dużą wagę do snów. Ale odkąd zamieszkała w Londynie, znalazły się w centrum jej zainteresowań. Tajemnicze zielone drzwi. Gadające kamienne posągi. Niania z tasakiem w schowku na miotły... Tak, ostatnio sny Liv stały się bardzo dziwne. A szczególnie ten: czterech chłopaków, łacińskie inkantacje, dziwny rytuał, a wszystko to w nocy pośrodku cmentarza. No tak, Liv zna tych chłopaków z nowej szkoły - i zawsze, gdy spotykają się na jawie, oni zdają się wiedzieć o niej więcej, niż powinni... Chyba że... śnili ten sam sen, co ona?


W tej powieści poznajemy prawie 16-letnią Olivię, która wraz z bliskimi przeprowadza się do Londynu. Nie jest to dla niej nic nowego, albowiem całe jej życie to ciągłe przeprowadzki. W nowej szkole poznaje czterech niezwykle przystojnych uczniów -Jaspera, Arthura, Henrego oraz Graysona. Cała ta  grupka przyjaciół zdaje się być otoczona tajemnicą, a tak się składa, że dla naszej Liv tajemnice to prawdziwa koci miętka. Do tego dochodzi cała masa dziwnych snów, podejrzane zachowania-i tak o to główna bohaterka zostaje uwikłana w demoniczną grę…
Zacznę od tego, że niesamowicie cieszę się na wydanie tej książki w Polsce, albowiem Kerstin Gier jest jedną z moich ulubionych autorek od czasów przeczytania Trylogii Czasu. W opisie  ,,Silver” doszukałam się właśnie podobieństwa do tej trylogii oraz do sagi The Raven Cycle- ale na opisie się skończyło.
Pomysł na książkę jest niesamowicie oryginalny, a co do wykonania nie mam słów. Kocham styl pisania pani Gier, humor w książkach oraz te nietuzinkowe postacie. Powieść ma ponad 400 stron, a czyta się jakby to było niespełna 200. Ja tej książki nie przeczytałam, ja ją po prostu pochłonęłam jak gąbka! Treść jest przekazana do czytelnika w prosty sposób, choć autorka nie pożałowała też elokwencji w słownictwie.
,,Ann i ja postanowiliśmy zinterpretować fiasko z wiejskim domkiem jako zrządzenie losu, sugerujące, że należy dokonać konsolidacji naszego związku i dezawuacji problemu z mieszkaniem, doprowadzając do… ujmijmy to tak: fuzji”

 Każdy bohater z osobna jest jak wisienka na torcie. Jednak opiekunka Liv- Lottie to moja zdecydowana ulubienica. Zakochałam się w jej sposobie bycia, rogalikach waniliowych i jej tradycyjnym niemieckim stroju-drindlu. No po prostu kobieta idealna!
,,(…)Zmykaj stąd!-Wykonał gest, jakby  odganiał muchę.- Powiedziałem:  zmiataj, serowa panienko! Sio!
Nie ruszyłam się z miejsca, wywołując u niego konsternację.
-Dlaczego ona nie znika?
-Może dlatego, że nie reaguję na ,,serową panienkę”, kretynie-odparłam.”

Na pochwałę zasługuje również coś, co zdecydowanie dodało charakteru i tajemniczości tej powieści, a mowa tutaj wstawkach z bloga Tittle-Tattle. Pełni on rolę skupiska wszelkich plotek, skandali i ogólnie najgorętszych nowinek związanych z Frognal Academy- czyli szkołą, do której uczęszczają nasi bohaterowie. Jego autorką jest Secrecy i jak sama pisze: ,,jestem jedną z was i znam wszystkie wasze sekrety”. Nikt oczywiście nie wie kto się kryje za tajemniczą autorką bloga, jednak wszyscy są zgodni co do jednego- jest ona urodzonym szpiegiem! A co jest w tym wszystkim najlepsze? Otóż ten blog istnieje naprawdę! Oczywiście jest po niemiecku, ale zawiera autentyczne posty, które ukazują się w książce. Jak dla mnie pomysł idealny. Link do bloga podaję poniżej.
Na samym końcu muszę wychwalić szczególnie okładkę. Jest niesamowicie śliczna i bardzo dopracowana. I jeśli moja recenzja nie przekonała Was do zakupu, to liczę, że zrobi to okładka, bo szczerze… kto by nie chciał mieć takie cudeńka na półce? ;)
Krótkie podsumowanie- jest to konieczny ,,must have” dla każdego szanującego się ksiązkoholika!


Tytuł: ,,Silver. Pierwsza księga snów”
Autor: Kerstin Gier
Wydawnictwo: Media Rodzina
Tom: 1
Liczba stron: 416

czwartek, 16 czerwca 2016

,,Polowanie" Andrew Fukuda


JESTEŚ ŁOWCĄ ALBO ZDOBYCZĄ.
Nie wolno się pocić. Nie wolno się śmiać. Nie wolno ściągać na siebie uwagi. I przede wszystkim, cokolwiek się robi, nie wolno zakochać się w jednym z nich.

 Gene różni się od swoich rówieśników. Nie potrafi biegać szybko jak błyskawica, słońce mu nie szkodzi, nie dręczy go również żądza krwi. Gene jest człowiekiem i zna zasady. Trzeba ukrywać prawdę. To jedyny sposób, żeby zachować życie w świecie nocy – świecie, gdzie ludzie stanowią przysmak i poluje się na nich dla krwi.








Książka opowiada o ,,ludziach” i heperach, z czego ci drudzy stanowią smakowity kąsek dla pseudo ludzi. Tak naprawdę ,,ludzie” nie mają nic wspólnego z człowieczeństwem- bardziej przypominają wampiry lub zwierzęta niż któregokolwiek z nas. Wiem, że to trudne do ogarnięcia, ale w wielkim skrócie chodzi o to, że ludzie to heperzy, a ,,ludzie” to potwory (tylko pogratulować autorowi rozumowania). Głównym wątkiem są Łowy, czyli bardzo rzadkie już wydarzenie, gdzie wylosowani ludzie polują na heperów. Otóż, ,,smakowite kąski” praktycznie wyginęły, a ostanie egzemplarze są umieszczone w kopule. Żyją tam w nieświadomości zbliżającej się śmierci, albowiem Władca rozporządził ostatnie Łowy w historii świata. Nieliczni dostaną okazję zabicia i zjedzenia jednego z nich. Pytanie; co jeśli heper zostanie wylosowany jako łowca? No cóż, tego sami przekonacie się, jeśli zdecydujecie się przeczytać tę książkę.


Główny bohater jest heperem, co sprawia, że musi ukrywać swoją prawdziwą tożsamość. Jak to robi? – nosi sztuczne kły, goli całe ciało, usiłuje starannie ukrywać emocje, a także zamiast śmiać się jak każdy z nas…. drapie się w nadgarstek.


Tak właśnie, dobrze przeczytaliście. To nie jest żaden błąd.


 Osobiście uważam, że pomysł jest niesamowicie żenujący. Do tego dochodzi ślinienie się i ryczenie jak dzikie zwierzęta. Powieść przypomina raczej kiepską komedię niż fantastykę, zwłaszcza, że w scenie rozwiązującej akcje brakowało tylko tekstu ,,Jeszcze zobaczycie wredne dzieciaki!”.


,,Na ten okrzyk wszystkie głowy unoszą się i opadają, kiwają i kręcą, a z nosów dobywa się głośne prychanie.”


 Sami dobrze wiecie, że są autorzy, którzy  mają dobry pomysł na książkę, ale nie zabłysnęli umiejętnościami literackimi. Pan Andrew Fukuda nie należy do nich z prostego powodu-nie miał on nawet dobrego pomysłu. Męczyłam się, czytając tą powieść. Akcja była słaba, wręcz nudziła, a im bliżej końca, tym gorzej. Całe 356 stron czystej udręki. Bohaterzy są jednowymiarowi, nijacy i ogólnie ciężcy do polubienia.

Przy podsumowaniu mogę tylko powiedzieć, że wolałabym wymazać ,,Polowanie” z pamięci. Nie polecam książki nikomu.

Tytuł: ,,Polowanie”
Autor: Andrew Fukuda
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Tom: 1
Liczba stron: 356