Nastolatki masowo popełniają samobójstwa. W niektórych szkołach władze wprowadzają więc pilotażowy program przeciwdziałania tej epidemii. Wszelkie objawy depresji są skrupulatnie notowane, a ci, którzy się załamują, są poddawani leczeniu w odizolowanych klinikach. Leczenie wydaje się skuteczne, ale każdy, kto brał udział w programie, wraca do zwykłego życia kompletnie pozbawiony wspomnień.
Rodzice Sloane stracili już jedno dziecko i są gotowi na wszystko, by tylko ją uratować. Dziewczyna tłumi więc swoje prawdziwe uczucia. Jedyną osobą, przy której czuje się swobodnie, jest James, jej chłopak. Obiecał jej, że ich dwojgu nic się nie stanie, a Sloane jest pewna, że ich miłość przetrwa wszystko. Lecz z tygodnia na tydzień oboje stają się coraz słabsi. Coraz trudniej im zachowywać twarz, bo dopada ich depresja. A później Program.
Autorka
pokazuje nam właściwie początki samego Programu, który funkcjonuje dopiero od
kilku lat. Jego zadaniem jest ,,wyleczyć” nastolatków z depresji, prowadzącej
najczęściej do samobójstwa. Brzmi całkiem bezpiecznie, w końcu chodzi o nasze
dobro, prawda? Otóż rzeczywistość jest całkowicie inna. Każdy kto przeszedł
Program, zmienił się nie do poznania. Nastolatkowie nie pamiętają swoich
dawnych przyjaciół, chwil radości ani smutku. Oszczędzono im jedynie
nieszkodliwe okruchy wspomnień o rodzinie czy szkole. W efekcie pozostają
pustymi skorupami po samych sobie. Nikt nie chce trafić do Programu. Lęk przed
utratą wspomnień jest tak silny i paraliżujący, że nastolatkowie wolą umrzeć
niż trafić do leczniczej placówki.
,, Często zadawaliśmy sobie to pytanie:
czy gdyby nie Program, popełnialibyśmy samobójstwa?
Czy może to właśnie on nas do
tego popycha?”
Nie mogę nic
zarzucić tej książce, jeśli chodzi o styl pisania. Jest naprawdę przyjemna w
czytaniu- poświęciłam jej tak właściwie jeden dzień.
Nie jest to
typowa dystopijna książka, w której jest ukazany podział społeczeństwa. Nie ma
w sobie nic z ,,Igrzysk Śmierci” czy ,,Niezgodnej”. Atmosfera tej książki nie
może być porównana do żadnej innej. Da się wyraźnie poczuć ciężki klimat
otaczający tę historię. Powieść podzielona jest na trzy części: na to, co jest
przed Programem, sam Program i na ,,po”. Najbardziej podobała mi się część
opisująca leczenie, ponieważ to właśnie tam sama czułam się ,jakby ktoś
nafaszerował mnie lekami. Nie mam bladego pojęcia jak Suzanne Young uzyskała taki
efekt, ale wielki plus dla niej.
,,Są rzeczy,
które trwają wiecznie i odrodzą się w każdych okolicznościach.”
W książce
nie ma zbyt zaskakujących zwrotów akcji, a przynajmniej mnie samej nie
zszokowały. Jednak akcja jest poprowadzona naprawdę dobrze i ciekawie. Bardzo
łatwo da się wciągnąć.
Jeśli chodzi
o bohaterów, to nie przypadli mi jakoś szczególnie do gustu. Nie są źle
wykreowani, ale w rzeczywistości raczej nie przyjaźnilibyśmy się. W pewnych
momentach dialogi wypadają nawet sztucznie, choć nie razi to tak bardzo w oczy
i jest do przeżycia.
Reasumując
książka nie jest jakimś wielkim mistrzostwem, ma drobne potknięcia, które da
się wybaczyć naprawdę świetnym klimatem. Zresztą jeśli czytaliście lub
przeczytacie zrozumiecie, o co mi chodzi. Całość powieści oceniam bardzo dobrze
i mam nadzieję, że akcja w następnej części będzie równie dobra jak w tej.
Tytuł: ,, Plaga
samobójców”
Autor: Suzanne Young
Wydawnictwo: Feeria Young
Tom: 1
Liczba stron: 456
Autor: Suzanne Young
Wydawnictwo: Feeria Young
Tom: 1
Liczba stron: 456